To już 6 miesięcy z balonem żołądkowym! Podsumowanie – Ania.

Witajcie Kochani,
Maj to dla mnie szczególny czas. Kwitną moje ukochane bzy i konwalie, moja ukochana wiosna podczas której wszystko budzi się do życia, w tym miesiącu także obchodzę urodziny 🙂 W tym roku będą one szczególne, w końcu będę je celebrować z bliskimi i Czesiulkiem 🙂 Mój towarzysz jest ze mną już 6 miesięcy… Sama nie mogę uwierzyć, jak ten czas zleciał.
Bardzo wiele zmieniło się od dnia zabiegu. Doskonale pamiętam ten strach, kiedy szłam do Szpitala. Tyle wątpliwości, pytań- jak dziecko we mgle powtarzałam sobie „Ania kiedy jak nie teraz , kto jak nie ty” 🙂
Często znajomi pytali mnie czy się boję. Oj tak, bałam się bardzo. Obawiałam się jak zareaguje mój organizm, jak będę pracować, ćwiczyć, jeść.
Na szczęście mam przy sobie grono wspaniałych specjalistów.
Pana Doktora, który zawsze mnie uspakaja, a z moją naturą panikary było to na początku  bardzo pomocne, zawsze mogę liczyć na rozwianie moim wątpliwości i fachową odpowiedź na pytania 🙂
Nie zapomnę jak wielką radość po pierwszym tygodniu z balonem sprawił mi sms od Pana Doktora „Pani Aniu, gratuluje pierwszego spadku wagi” mam go do tej pory  🙂
Jest Iza, którą bardzo szanuję pod względem merytorycznym ale i za to, że niezależnie od pory dnia i nocy jest w stanie mnie uspokoić, kiedy spanikowana pytam – Iza ale co ja robię źle? Waga stoi a ja się staram! Ratunku!
W takich sytuacjach nie raz odwodzi mnie od pomysłu wywalenia wagi przez okno 😀
Są też nasi kochani trenerzy i fizjoterapeuci, którzy pokazali mi, że moje opory co do ćwiczeń są tylko w mojej głowie, że mogę, że potrafię – nawet mimo, że ja sama w siebie na początku nie wierzyłam.
Doskonale pamiętam jak wychodziłam z pierwszego treningu z Agatką z Avete i płakałam.. Podczas ćwiczeń ja mówiłam ciągle jak nakręcona katarynka- „nie dam rady„, a Agata jeszcze głośniej i częściej „DASZ RADĘ!” , „jest super!”. Nigdy tego nie zapomnę jak bardzo jej  wiara we mnie postawiła mnie na nogi i uświadomiła, że trening jest nie tylko możliwy, ale również ważny i może dać ogromną radość. 🙂
Teraz jest Karolina która jest moim killerem! Nie żebym chciała jej zaimponować 😛 ale domowe treningi robię z myślą, aby dać radę przy tej Kobiecie-Rakiecie 🙂
Jest też Agata która wspiera mnie prawie każdego dnia, chodzimy razem na tańce, spacery, a perspektywa rozmowy z kimś, kto tak jak ja ma na głowie całą logistykę domową ,pracę ,treningi i dzieci jest baardzo pomocna.
Dzięki Czesiowi poznałam tylu fantastycznych ludzi, a tyle jeszcze przede mną! Jest to świetna przygoda i aż wierzyć mi się nie chce ,że to już pół roku mija nam razem 🙂 Cieszę się, ze ten czas z balonem nie jest tylko „odchudzaczem” ale zmianą życia o 180°, bo właśnie to daje mi przekonanie, ze ta zmiana nie będzie chwilowa.
Na początku BaloNowego Życia kompletnie nie wierzyłam, że to ma prawo się udać. Dziś z uśmiechem na ustach wspominam smak 90 gramów przecieru z jabłka które jadłam przez 30 minut 😀
Nie myślałam, że w ciągu tej chwili , jaką był zabieg, tak bardzo zmieni się moje życie.
Może zabrzmi to dla Was dość dziwnie ale momentami czuję się jak oszustka. Zawsze, kiedy podchodziłam do diet (a było ich baaardzo dużo), to z tyłu głowy była myśl „dobra, teraz jest  dieta 14 dniowa, 3 miesięczna. Można na niej schudnąć X kg.. Super robimy to!„.
Zbierałam się w sobie i aż do pierwszego efektu było super. Spadało 1o kg, a ja miałam dość!!!  Dość jedzenia non stop sałaty albo 4 razy dziennie karkówki czy indyka. Z perspektywy czasu widzę jak wiele błędów zrobiłam , jak dużą krzywdę zrobiłam sobie samej.
Teraz wszystko przychodzi mi z dużo większą łatwością. Jem to co lubię, odkryłam, że umiar powoduje, że mogę sobie pozwolić na coś słodkiego czy kawałek pizzy i świat się nie kończy. Nie ma dramatu, a waga nadal leci w dół. Iza była zdumiona, że od początku piłam tylko miętkę non stop w ilościach hurtowych. 😀 Teraz dodałam do swojego menu lemoniady które robię sama, czasami jakieś wyciskane soki 🙂 jest progres i ciągła chęć uczestniczenia w tych zmianach, bo po prostu są fajne!
Co do mojej wagi – obecnie jest mnie mniej o 22,6 kg 🙂
 
Do pełni szczęścia i mojego prywatnego celu  brakuje mi jeszcze około 20-25 kg , niemniej jednak na razie jest to cel odległy, skupiam się na dniu dzisiejszym i to najlepsza technika która na mnie działa – nie od jutra , nie za tydzień nie od poniedziałku liczy się tylko dziś.
Tak naprawdę dla mnie prawdziwa walka z samą sobą zaczęła się około miesiąca temu. Nie czuje Czesława podczas ćwiczeń, czasem tylko przypomina o sobie kiedy jestem bardziej głodna, jem to co uważam za stosowne i to właśnie po tych 6 miesiącach zaczęło się to, czego obawiałam się najbardziej… Samodyscyplina i konsekwencja to słowa które są dla mnie ostatnio bardzo częste w użyciu. 😉
Cieszy mnie spadek wagi, nowe ubrania, pochwały znajomych i bliskich, ale wiem, że dla mnie to dopiero start, rozgrzewka. Dużo jest jeszcze do zrobienia.
Skóra się buntuje mimo wcierania kremów i masaży pozostawia wiele do życzenia, niemniej jednak jestem dobrej myśli, staram się nie nakręcać (co miałam w zwyczaju przez wiele lat). Myślenie w stylu „Jak jest źle to lepiej nie będzie, po co próbować przecież się nie uda?”. Znacie to? 😉 Właśnie takie podejście zastąpiłam bardziej pozytywnym, skupionym na postępach dnia dzisiejszego. Na razie robi się masa, potem będzie rzeźba 😀
Jeśli zastanawiacie się czy warto zawalczyć, czy ruszyć się z kanapy i zrobić coś ze swoim życiem (i przede wszystkim!) zdrowiem,  to powiem Wam –  TAK TAK TAK!!!
Kiedy mam gorsze dni, takie wiecie, że mówię sobie „Ania ale kawałek ptasiego mleczka możesz zjeść, ciastko przecież Ci nie zaszkodzi”  to … wiecie co robię?
Biorę 2 zgrzewki wody i idę z nimi na 4 piętro! 18kg obciążenia po schodach to i tak mniej niż nosiłam jeszcze parę miesięcy temu , przypomina mi to o tym ile już osiągnęłam.. JA, SAMA 🙂  no dobra… Czesiek też pomaga 😀
Oczywiście pojawiają się chwile kiepskich myśli… W którym momencie zrezygnowałam z siebie? Kiedy  uzależniłam się od cukru i słodyczy? Jak bardzo musiałam sobie odpuścić, żeby doprowadzić moje ciało i dusze do takiego stanu w jakim byłam pół roku temu?
Wychodzą ze mnie różne emocje, teraz kiedy jestem w stanie żyć bez cukru, czekolady i drożdżówek dopiero teraz widzę pewne rzeczy i schematy które kierowały moim życiem i emocjami przez wiele lat. Każdego dnia walczę, staję przed lustrem i mówię sobie „Mała dasz radę, możesz wszystko ale w swoim tempie, nie musisz nic nikomu udowadniać”.
I WY też nic nie musicie! Ale możecie wszystko. 🙂 i tego właśnie Wam życzę. Siły i odwagi .. do konfrontacji z rzeczywistością, swoją słabością.
Bardzo Wam dziękuję za to, że każdego dnia jesteście, motywujecie, komentujecie. Jest to dla mnie ogromne wyróżnienie i zaszczyt, że mogę uczestniczyć w tym Projekcie. Mam ogromna nadzieję, że mogę pomóc nie tylko sobie ale i komuś z Was.
Ale się rozpisałam 😀 A tu majówka czeka! Grillowanie, przyjaciele, słonko. 😉
Buziaki
Ania

Komentarze