Życie z balonem uważam za rozpoczęte!
Wybaczcie, że tyle czasu się nie odzywałam. Niestety musiałam odchorować zabieg i pierwsze dni nie były łatwe. Teraz już jest OK- nudności są coraz rzadsze i mniej dokuczliwe, ale pierwsze kilka dni z balonem dały mi się we znaki.
Szczerze przyznam, że na samym początku było mi bardzo wesoło, razem z Anią rozbawiałyśmy cały personel szpitala, ale to widocznie była nasza reakcja na stres. Przed samym zabiegiem nie było nam już tak do śmiechu. Stres wziął górę oraz pojawił się strach przed tym co będzie. Nim się obejrzałam było już po zabiegu. 😉
A jak wygląda moje życie z balonem?
Pierwsze dni były bardzo ciężkie. Obecność balona dała mi mocno w kość. Noc z piątku na sobotę była najgorsza. Cały czas byłam senna, spałam, a gdy się budziłam nudności nie dawały mi żyć i musiałam robić wycieczki do toalety, aby zwymiotować. Czas po zabiegu znosiłam bardzo źle. Dolegliwości skurczowe, wymiotne oraz senność utrzymywały się aż do poniedziałku.
Mimo zaleceń dietetycznych nie byłam w stanie przyjmować takiej ilości pokarmu jaką zaleciła mi Pani Iza. Przez ten czas jadłam bardzo mało, ponieważ większość posiłków czy próba napicia się kończyły się odruchem wymiotnym. Starałam się jednak jeść, więc ratowałam się kisielami, budyniami oraz musem jabłkowym. Życie z balonem w moim odczuciu na samym początku nie jest łatwe, ale z czasem jest tylko lżej.
Bardzo się cieszę, że w tych trudnych dla mnie chwilach nie zostałam sama. Zawsze mogłam liczyć na wsparcie Pana Doktora Spychalskiego, który rano i wieczorem kontrolował to jak się czuję i czy wszystko ze mną w porządku. Dużo wsparcia również otrzymałam od naszej kochanej dietetyczki Izy, która również potrafi poratować miłym słowem.
W szpitalu również czułam się bardzo dobrze. Bardzo duże podziękowanie należą się naszym dwóm ulubionym pielęgniarkom, które dbały o nas, abyśmy za bardzo nie cierpiały. Paniom należy się medal za cierpliwość 😉
Powiem szczerze, że miło wspominam pobyt w szpitalu w Brzezinach. Teraz czas na ciężką pracę i efekty. Trzymajcie kciuki.