Pierwsze dni z balonem i zabieg okiem pacjenta. ;)

Dziś 2 dzień po zbiegu, i mogę śmiało powiedzieć – nie jest tak źle, a strach ma większe oczy niż powinien.

Postram sie Wam przyblizyc jak wyglada cała procedura od strony pacjenta.
Do szpitala musiałam zgłosić się rano na czczo , w recepcji poznałam Agatę ? więc poczułam się troche pewniejsza, we dwie zawsze raźniej. Przyjęto nas na oddział, pokazano sale, miałyśmy chwilke żeby spokojnie się poznać i porozmawiać na temat projektu i naszych odczuć.

Następnie odbyły się rozmowy z lekarzami, anestezjologiem, zostałyśmy zważone, zmierzone, pobrano nam krew do badań, zrobiono nam EKG i chwilę po tym przyszedł uśmiechnięty Pan doktor który powiedział to juź… 😉
Pierwsza na zabieg poszła Agata i kiedy myślałam, że pewnie dopiero będą jej podawać znieczulenie bo mija kwadrans, do pokoju wszedł Pan doktor i powiedział, że po wszystkim i niebawem moja kolej. Byłam bardzo zaskoczona, że jest to tak szybka procedura. Nie ukrywam- bardzo się bałam, jednak znajoma twarz Pana doktora a zwłaszcza jego opanowanie i uśmiech uspakajały mnie do końca. Obudziłam się kilkanaście minut po zabiegu już w swoim szpitalnym łóżku i w zasadzie jeśli ktoś zapytałby mnie jak się czuje, nie wiedziałabym co odpowiedzieć, zapewne było to spowodowane mieszanką leków. Mniej wiecej po godzinie, kiedy kroplówki z lekami się skończyły postanowiłam wstać i tutaj kolejne zaskoczenie- nie kręciło mi się w głowie, nie było mi słabo- męczczyły mnie jedynie nudności. Od samego początku po zabiegu, kiedy już tylko mogłam, starałam się zająć czymś moją głowę, żeby zbytnio nie skupiać się na Czesiu- niech sobie nie myśli, że będzie najważniejszy! ?
W zasadzie jedyne dolegliwości jakie miałam to lekkie skurcze podbrzusza które przechodzą po leku, oraz wymioty które też nie są jakoś nasilone raczej spowodowane tym, że jeszcze nie do końca wiem jak mogę szybko jeść ewentualnie jaką ilością wody popić lek, więc jest to kwestia nauki własnego organizmu. Czego się nie spodziewałam- znacznie łatwiej jest jeść musy i przeciery, niż pić wodę! Ale cóż, kwestia przyzwyczajenia, musimy się z Czesiem lepiej poznać ale jesteśmy na dobrej drodze. 😉
Póki co kilka dni w domu na trochę spokojniejszych obrotach i przestrzeganie zaleceń Pani Izy i Pana Doktora mam nadzieję , że niebawem będę mogła wam się pochwalić pierwszymi sukcesami. 😉
Tymczasem przygotowuję posiłki według przepisów Pani Izy, którymi niebawem się z Wami podzielę, bo odżywianie w pierwszym tygodniu po zabiegu bardzo różni się od tego, do którego jestem przyzwyczajona. Co nie znaczy, że jest niesmaczne- dzisiaj byłam w szoku, jak smaczny może być prosty mus z dyni, marchewki i cukinii!

 

Buziaki!
Ania

Komentarze